piątek, 3 kwietnia 2015

What to do in Washington DC?

Jak już wcześniej wspomniałam, mieszkam z moją host rodziną w miasteczku oddalonym około 30-40 minut od Waszyngtonu DC.  Naturalnie więc, dla mnie i moich znajomych to właśnie Waszyngton jest centrum rozrywkowym. Miasto to różni się dość znacząco od zatłoczonego  Nowego Jorku, jest bardzo czyste i generalnie spokojne, w centrum przeważają niskie budynki ( w większości rządowe).

Z domu mojej host rodziny najłatwiej dostać się do Waszyngtonu samochodem, albo metrem. Generalnie w samej stolicy dobrze jest zostawić samochód na najbliższym parkingu i dalej ruszyć na piechotę lub metrem, bo prowadzenie samochodu może być trudne- ulice są dość wąskie, a skrzyżowania momentami kompletnie bezsensowne. Co do metra, w Waszyngtonie jest kilka linii (niebieska, pomarańczowa itp.). Żeby nim podróżować  trzeba zakupić kartę Smart Trip. W porównaniu dla Nowego Jorku, podróże metrem są dużo droższe, bo za jeden przejazd trzeba zapłacić ok. 5-8 dolarów (cena jest liczona od długości przejazdu, znaczenie mają też godziny podróży). Komfort jest jednak także sporo wyższy, bo metro jest czyste i spokojne, nie bałam się nim podróżować nawet późnym wieczorem.

Znam sporo au pair które nie chciały brać pod uwagę Virginii bo, uważały że Waszyngton jest nudny i nie ma tam co robić. Wiele osób kojarzy to miasto tylko z instytucjami rządowymi ("House of Cards"). To błąd i zwykle osoby które tutaj przyjeżdżają, przekonują się, że w Waszyngtonie jednak jest sporo miejsc które warto zobaczyć i odwiedzić.

#1. Zacznę od typowych miejsc, które trzeba odwiedzić będąc w  USA, a znajdują się właśnie w Waszyngtonie: Biały Dom, Washington Monument - must have będąc w USA
Biały Dom może rozczarować- w filmach zawsze wydaje się o wiele większy
                                                    Washington Monument







W najbliższym czasie mam zamiar zobaczyć jeszcze Capitol i Arlington Cementary,


#2 Georgetown z przepięknym zabytkowym uniwersytetem (oraz kampusem) i urzekającą starówką.








 Kampus:



A po zwiedzaniu, warto wybrać się na lody:p





#3Verizon Center- świetnie przygotowane miejsce- warto wybrać się na meczy NBA czy hokeja

#4Muzea! W Waszyngtonie to absolutny must have. Muzea są darmowe, więc naprawdę warto się tam wybrać. Ja odwiedziłam dotychczas Air and Space Museum ( tutaj musiałam zrobić sporo zdjęć jako że mój brat i mój chłopak są pasjonatami lotnictwa :p), oraz Smithsonian Institution National Museum of  Natural History. Smithsonian Museum posiada około 120 milionów eksponatów: kości dinozaurów, okazy zwierząt, roślin, kamieni szlachetnych. Ciekawostką jest, że to właśnie w  Air and Space Museum  i Smithsonian Museum of Natural History był nakręcony film "Noc w Muzeum 2", w którym wszystkie te eksponaty są przywrócone do życia.
Smithsonian Museum z lotu ptaka- źródło Wikipedia.

Air and Space Museum:



  Wnętrze kabiny pilotów Airbusa A320 


Natural History Museum:


 Wiele eksponatów jest interaktywnych. 

 Przystojniaczek 


  Zaletą tego muzeum jest też obecność urzekającej wystawy zdjęć




.

#Kluby. Jeżeli lubisz wypady do klubów, w waszyngtonie jest kilka miejsc, do których warto zajrzeć. Ja odwiedziłam dwa razy klub Cities, ale powiem szczerze, że nie zachwycił mnie- przestrzeń była tak mała, że ciężko było się poruszać, o tańcu nie wspominając.

#W Waszyngtonie jest sporo knajp, restauracji, kin, podobno warto wybrać się też do miejskiego ZOO. Na pewno, jeżeli masz możliwość wybrania się tam  w weekend, trudno się tam nudzić.

Co do mojej sytuacji w domu- zostało mi już tylko 11 dni do powrotu do Polski, więc myślami jestem praktycznie w domu. W zeszłym tygodniu znalazłam mojej host rodzinie nową au pair. Otóż skontaktowałam się ze znajomą dziewczyną z Brazylii, która zmieniała rodzinę i nie miała gdzie się podziać. Po rozmowie z moimi hostami i obopólnej akceptacji, Au Pair Care stwierdziło że Eliane, (bo tak ma na imię nowa au pair), musi się od razu wprowadzić, a ja będę ją przyuczać. Mi ta sytuacja bardzo odpowiadała, bo oczywiście łatwiej jest pracować we dwie, tym bardziej, że jest naprawdę sympatyczna.
Niestety Au Pair Care, a konkretnie moja Area Director zrobiła mi spore problemy, bo kiedy nasza przyszła zobaczyć jak Eliane sobie radzi, nagle stwierdziła, że rodzina nie może mieć dwóch au pair i "jeżeli moi hości chcą mnie trzymać, to ich sprawa, ale nie powinnam pracować". Generalnie okazało się, że lepiej nie informować rodziny wcześniej, bo według agencji mają święte prawo wywalenia au pair na bruk. Tutaj na szczęście moi host rodzice zachowali się po ludzku, oburzyli się i stwierdzili, że będę pracować do końca. Razem z nimi mam zamiar złożyć skargę na Area Director, która jest niedoinformowana i ciągle olewa swoje obowiązki.

poniedziałek, 23 marca 2015

Polish Heritage Night- Waszyngton

Po powrocie z Miami wybrałam się na długo wyczekiwany mecz NBA połączony z Polish Heritage Night, organizowaną przez Marcina Gortata. Tak się złożyło, że mieszkam pod Waszyngtonem, miastem w którego drużynie gra jedyny Polak w NBA- automatycznie musiałam zostać kibicem ;) Tego wieczoru Washington Wizards mieli grać z Sacramento Kings. Bilety na mecz kupiłyśmy miesiąc wcześniej, ze specjalnym kodem z  ambasady polskiej kosztowały około 28 dolarów.  Oprócz wejściówki na mecz, mogłyśmy oglądać rozgrzewkę Wizardsów a po meczu uczestniczyć w Polskiej Nocy.
Dawno już nie widziałam i nie słyszałam tylu Polaków, więc byłam naprawdę podekscytowana. Zgodnie z sugestią  ambasady, większość Polaków była ubrana na biało-czerwono, albo mieli szaliki w barwach narodowych.
Rozgrzewkę "Czarodziei" mogłyśmy oglądać z bliska. 

Nasze miejsca na meczu były o wiele bardziej oddalone. Mimo, że nie jestem fanką NBA atmosfera była naprawdę niesamowita, a gra emocjonująca, Wizardsi przegrywali przez większość meczu, ale dzięki świetnym akcjom Marcina Gortata i Johna Walla, udało im się wygrać ze sporą przewagą punktową.

W czasie przerw, występowały świetne cheerleaderki z Gdyni, oraz organizowane były konkursy na temat wiedzy o Polsce. Przedstawiono także polskich weteranów z Afganistanu (gości Marcina Gortata).





Po meczu, udałyśmy się na Polish Heritage Night, czyli spotkanie z Marcinem Gortatem i jego gośćmi  (Izabelą Miko, polskimi weteranami, laureatami konkursów sportowych). Tam można było zadać mu pytania. Generalnie odniosłam bardzo pozytywne wrażenie, Gotat to osoba która angażuje się w różne akcje charytatywne, ma fundacje. Sprawia wrażenie osoby, której nie odbiła sodówka,
Jedynym minusem był brak możliwości osobistego porozmawiania z Marcinem i zrobienia sobie zdjęcia- było na to za mało czasu. Generalnie bawiłam się naprawdę dobrze i gdybym miała możliwość uczestniczenia w "Polskiej Nocy" w następnym roku, na pewno bym to zrobiła.


Polska noc przypadała 14 marca, a mój bilet do domu jest zarezerwowany na 14 kwietnia, więc był to najwyższy czas, żeby powiedzieć hostom, że wracam do Polski. Już od kilku tygodni martwiłam się jak to przyjmą, ale wolałam im dać miesiąc, żeby mogli kogoś znaleźć na spokojnie.  Już przed moim wyjazdem do Miami, miałam poważną rozmowę z hostką i powiedziałam jej, że rozważam powrót do domu, ale nie chciałam potwierdzać tego  na 100 procent przed  urlopem. Wtedy powiedziałam jej, że nie daję sobie rady z najstarszą, 14 letnią córką, która naprawdę sprawiała mi sporo problemów. Między innymi przeklinała, cały czas rzucała chamskie komentarze. Generalnie młodsze dzieci też są strasznie rozpuszczone, więc hostka zdawała sobie sprawę, że nie miałam tam sielanki,

Dwa dni po meczu, poprosiłam hostów o rozmowę. Długo planowałam jak im to powiedzieć, jednak w praktyce wyglądało to trochę inaczej. Hości chyba zdawali sobie sprawę co chcę im powiedzieć i kiedy im powiedziałam, że wyjeżdżam próbowali najpierw mnie trochę przekupywać (np. wizą studencką i opłaceniem mi za rok nauki  w George Mason University), ale twardo stałam przy swoim. Powiedziałam im zgodnie z prawdą, że tęsknię za rodziną i chłopakiem, od września planuję iść na dzienne studia na SGH, a w lipcu mam egzaminy. Powiedziałam, że jestem zmęczona opieką nad 4 trudnych dzieci. Generalnie zauważyłam, że w weekendy często nie chce mi się nic robić i w końcu dni spędzam w łóżku, że mało rzeczy mnie cieszy.

Bałam się jak na to zareagują, tym bardziej, że host łatwo się denerwuje, ale ich reakcja kompletnie mnie zaskoczyła, Powiedzieli, ze bardzo mnie lubią i doceniają to jak wpłynęłam na ich dzieci i że jeżeli czuję, że nie chcę tu być to będą mnie wspierać. Co najważniejsze, powiedzieli, że na pewno mnie nie wyrzucą (wizja 4 tygodni tułaczki po znajomych była koszmarna). Poprosili tylko, żebym pomogła im znaleźć nową au pair, skoro się tym zajmowałam, Od razu po rozmowie skontaktowaliśmy się z Au Pair Care, hostka opieprzyła jeszcze moją Area Director która olewała moje telefony od kilku dni. Generalnie spadł mi kamień z serca. W końcu na legalu mogę się cieszyć wizją powrotu do domu. Cudowne uczucie :P

sobota, 21 marca 2015

Floryda #2. Miami

Miami to jedno z najcudowniejszych miejsc w jakich byłam (chyba bardziej podobało mi się tylko Sydney). Dotarłyśmy tam w nocy, ale nawet podczas podróży Uberem do hotelu, mogłam się przekonać, że miasto jest niesamowite. Najbardziej urzekły mnie wtedy szerokie ulice z wysepkami, na których rosły palmy. Dokładnie jak w tym clipie:
https://www.youtube.com/watch?v=DVHoVXzthY0

Widok na rozświetlone Downtown z mostu łączącego Miami Beach z lądem też robiło wrażenie
Nasz hotel znajdował się w Miami Beach, więc żeby dostać się na plaże, wystarczyło przejść przez niezbyt ruchliwą ulicę. W okolicy znajdowało się wszystko czego potrzebowałyśmy: supermarket, apteka, kilka sklepów i liquor store :D. Pierwszego i drugiego dnia zwiedzałyśmy najbliższa okolice i  South Beach. South Beach to najpiękniejsza (według mnie) i najbardziej uczęszczana przez turystów część Miami. Znajdują się tam kluby (do których nie mogłyśmy iść, bo moje koleżanki są underaged), restauracje i butki ( drogie, jak to zwykle bywa).

okolice naszego hotelu

Główny deptak South Beach- Lincoln Road. Jest to strefa dla pieszych, przecinana jedynie przez ulice na których jest dozwolony ruch kołowy. Znajduje się tam wiele restauracji, kawiarni, butików i klubów. Zdjęcie niestety nie oddaje uroku tego pięknego miejsca.


    Plaże w Miami Beach i South Beach to wymarzone miejsce na wypoczynek- są szerokie i piaszczyste, a woda w oceanie ciepła. Ciekawe są budki ratowników pomalowane na różne kolory.




 South Beach- Lummus Park.

 Dzielnica w stylu Art Deco i lat 50 XX wieku. To chyba najpiękniejsza część South Beach, pełna klubów i restauracji. Tutaj wszędzie widać przepych, piękne samochody..
Typowy radiowóz policji z Miami Beach. Zawsze chciałam mieć takie zdjęcie, lata gry w GTA Vice City zrobiły swoje :p
South Pointe Park

My, podróżniczki i Southernmost point of South Beach


 Miami nocą 
Drugiego dnia naszego pobytu w Miami pogoda była naprawdę świetna. Korzystając ze słońca i wysokiej temperatury wyruszyłyśmy na plażę, gdzie spędziłyśmy kilka godzin opalając się i pływając. Okazało się, że faktor 15 z bronzerem to samobójstwo dla mojej jaśniutkiej cery. Oczywiście skończyłam z poparzeniami na całym ciele. 
Pływanie w turkusowej, dość ciepłej wodzie może być przyjemne, ale radzę uważać na Portugese Man-O-War. Jest to meduza, która może boleśnie sparzyć, a wiosną jest ich najwięcej. Ja poczułam tylko ukucie, ale bolało to dobrą godzinę.
Trzeciego dnia, postanowiłyśmy wypożyczyć samochód i wybrać się na Key West. Key West to najbardziej wysunięta na południe wyspa z ciągu wysepek zwanych Keys. Odległość od Miami do Key West to około 160 mil. Droga na Key West jest bardzo znana, przez jej oryginalność. Na Key West podróżuje się dwupasmową drogą przez kolejne wysepki, a częściowo mostami mając po obu stronach drogi błękitny ocean... Widoki są naprawdę niesamowite.
My, znalazłyśmy tylko jedną wypożyczalnię samochodów, która oferowała usługi osobom poniżej 25 lat. Był to Fox Rentals. Miałyśmy wybór pomiędzy Toyotą Yaris a typowo amerykańskim kabrioletem. Wybór padł na Chevroleta Camaro. Prowadzenie tego samochodu było naprawdę świetną zabawą, mimo że większość trasy musiałyśmy jechać z zamkniętym dachem.
 Tak wygląda szczęście :P


Droga na Key West zajmuję kilka godzin, bo jest sporo ograniczeń prędkości :( 


Możliwość zrobienia zdjęcia takiego jak te jest niewielka, bo spora część drogi jest odgrodzona od oceanu betonowym murkiem. 



Key West powitało nas malowniczymi, ale dość wąskimi uliczkami. Widoki były naprawdę zapierające dech w piersiach.





 Podobno nad Key West ciąży Indiańska klątwa, która mówi, że kto odwiedzi tą wyspę, będzie chciał tam wrócić. Na mnie zadziałała na pewno.  


  Z Key West jest już tylko 90 mil do Kuby. Jacyś chętni do przepłynięcia?





Na Key West chciałyśmy  zobaczyć dom Ernesta Hemingwaya, niestety wstęp nawet do ogrodu jest płatny. Po kilku godzinach spaceru po pięknym Key West, ruszyłyśmy w drogę powrotną, więc mogłam poszaleć blisko 400 konnym Camaro :)

Następnego dnia spotkała nas przykra niespodzianka. Zgubiłyśmy drogę do wypożyczalni samochodu i za 4 minuty spóźnienia musiałyśmy dopłacić 70 dolarów.
Lot powrotny miałyśmy dopiero pod wieczór, więc wybrałyśmy się jeszcze do kubańskiej dzielnicy Little Havana.





 Na głównej ulicy, Calle Ocho znajduje się aleja gwiazd latynoamerykańskich
 Nawet McDonald's jest utrzymany w kubańskim klimacie
Przy Calle Ocho stoją koguty pomalowane na różne kolory i w różne wzory
Little Havana jest warta zobaczenia, ale nie polecam chodzić tam po zmierzchu- nawet w dzień byłyśmy cały czas obiektami zaczepek. 

Wieczorem, zmęczone wróciłyśmy do Waszyngtonu.
Miami jest naprawdę przecudownym miejscem i jedyną rzeczą ktorej szczerze żałuję, to to że nie mogłam tam zostać dłużej. Jeden dzień na Key West to zdecydowanie za mało, a myślę, że w Miami też  nie zdążyłyśmy odkryć wszystkich uroków tego miasta. Mam wieelką nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś tam wrócić.