czwartek, 19 lutego 2015

Pierwsze tygodnie z host rodziną

Pierwsze tygodnie z host rodziną są prawdopodobnie jedną z najbardziej stresujących chwil dla au pair. Rozmowa przez skype nigdy nie daje dokładnego wrażenia o człowieku, więc trudno się domyślić czego możemy się spodziewać. Z drugiej strony… nie oszukujmy się, czy większość au pairek nie udaje bardziej odpowiedzialnych, poukładanych niż są w rzeczywistości? Tak samo jest z rodzinami. W moim przypadku w tych trudnych dniach miała być ze mną poprzednia au pair rodziny Victoria z Brazylii. Przed przyjazdem rozmawiałyśmy trochę przez skype, więc zdążyłam złapać już z nią jakiś kontakt. Viki miała zostać jeszcze 1,5 miesiąca, ale w tym czasie planowała jeszcze dwa tygodnie wakacji. To dlatego rodzina chciała, żebym przyjechała wcześniej, trudno było im zorganizować opiekę na całe dwa tygodnie. Już pierwsze godziny w domu hostów pokazały mi że nie opieka nad tymi dziećmi nie będzie łatwym zadaniem. Mimo że dom był bardzo duży i ładny, wnętrze i ogólnie panującą atmosferę można opisać tylko jednym słowem- chaos. W domu panował bałagan, dzieci krzyczały, a pies szczekał. Młodsze dzieci przywitały mnie bardzo miło, najstarsza N. konsekwentnie mnie ignorowała. Kiedy hostka i Viki pokazywały mi dom, najmłodszy chłopiec V. rzucił w swoją mamę butelką wypełnioną wodą. Hostka pokazała mi mój nowy pokój, który znajdował się co prawda w piwnicy, ale dla mnie to była najlepsze rozwiązanie, bo chciałam być z dala od całego hałasu. Pokój był dość spory i ładnie urządzony, wiec od razu uznałam, że będzie tam przyjemnie spędzać czas. Następnego dnia po przylocie miałam nauczyć się swojego planu dnia przyglądając się temu co robi Viki. Do moich codziennych obowiązków rano miało należeć: budzenie dzieci, podawanie im śniadania i odwożenie na przystanek autobusowy (500 metrów od domu). Dzieci generalnie miały problemy z najprostszymi czynnościami, sporo marudziły. Wszystkie te czynności rano, to było około 1.5 h Od 8.30 do 16 miałyśmy mieć czas wolny. Do dyspozycji au pair, hości przeznaczyli oddzielny samochód, nowiutką Hondę Civic. Nieźle, dotychczas jeździłam tym modelem, z tą różnicą że mój był 14 letni :p Pierwszego dnia jednak, to Viktoria była kierowcą. Pierwszym miejscem w jakie pojechałyśmy, był fitness club. Hości mieli karnet rodzinny, którego mogłyśmy używać także my, więc wybrałyśmy się na zumbę. Fitness club był naprawdę świetnie wyposażony. W ogromnym kompleksie znajdował się basen, różne maszyny, boiska do squasha i sale fitness. Dla mnie, osoby kochającej fitness to była naprawdę świetna wiadomość. Pierwszego dnia wyskoczyłyśmy też na kawę z O. drugą Polską au pair, którą od razu bardzo polubiłam.
O 16 odebrałyśmy dzieci z przystanku. Po powrocie do domu au pair miała: dać im przekąskę, dopilnować żeby odrobiły lekcję, zająć im jakoś czas i przygotować jedzenie. Victoria przygotowywała obiady dla hostów i dzieci 3 dni w tygodniu. Było to dla mnie dość zaskakujące, bo au pair w zasadzie nie powinna gotować dla hostów. Po obiedzie miałyśmy pomóc dzieciom wykąpać się i położyć spać. Tutaj pojawiło się kolejne zaskoczenie, bo okazało się, że położenie spać znaczy też siedzenie z dziećmi w pokoju dopóki nie zasną. V i A spali wtedy w jednym pokoju, więc było to naprawdę trudne. Następnego dnia, w sobotę Victoria wyjechała na tydzień wakacji, a ja w weekend miałam opiekować się dziećmi w pewnym stopniu, tak żeby lepiej poznać je i moją codzienną rutynę. Z dziećmi starałam się od początku postępować fair i konsekwentnie. To na pewno się opłaciło, bo ten pierwszy tydzień minął mi nie najgorzej. Od razu jednak zaobserwowałam kilka ważnych rzeczy. Ośmioletnia A. była typową ‘drama queen’. Cały czas potrzebowała uwagi, więc stwarzała konflikty, zaczepiała brata. Pięcioletni V. był słodkim dzieckiem, ale z bardzo niskim poziomem cierpliwości. Kiedy wpadał w złość robił się naprawdę agresywny. Te pierwsze tygodnie z rodziną były na pewno ekscytujące, ale też w pewnym stopniu trudne, bo pojawił się szok kulturowy, bardzo tęskniłam też za rodziną i chłopakiem. Pierwsze rozmowy na skypie były naprawdę trudne. Z drugiej jednak strony, kiedy Victoria wróciła z wakacji była cały czas ze mną, w czasie wolnym jeździłyśmy na siłownię, albo do centrum handlowego. Trudno mi było przez to oszczędzać, chyba na początku popadłam w zakupoholizm. Trudno się oprzeć pokusom, kiedy w okolicy jest outlet shopping center, z moimi ulubionymi markami. Pierwsze łupy z Black Friday i mój bałagan w pokoju:D:
Na pewno obecność byłej au pair pomogła mi się lepiej zaaklimatyzować i poznać sposoby postępowania z dziećmi, ale miała też swoje wady, o których może jeszcze napiszę. W tych pierwszych tygodniach, dzieje się bardzo dużo, więc czas mija bardzo szybko. Mi udało się na szczęście znaleźć czas że by wybrać się do NY, co mam nadzieję uda mi się opisać w następnej notce. A poniżej, kilka zdjęć z Manassas :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz