Na początek mojego pobytu w USA przypadły Święto Dziękczynienia
i Boże Narodzenie - święta uważane za jedne z najważniejszych w tradycji
amerykańskiej. Byłam więc bardzo ciekawa, jak moja host rodzina będzie je
celebrować.
Święto Dziękczynienia , które zawsze przypada w ostatni czwartek listopada kojarzyło mi się
zawsze z rodzinną kolacją i ogromnym indykiem ;) Niestety, moja host rodzina nie
przyłożyła się, więc był tylko indyk-
pocięty. Viki, z którą jeszcze w listopadzie dzieliłam obowiązki, przyrządziła tradycyjny Brazylijski drink z
truskawkami, więc miałyśmy chociaż czym się pocieszyć ;)
Dzień po Dniu Dziękczynienia, przypada Black Friday -dzień największych wyprzedaży,
który oficjalnie rozpoczyna okres przedświątecznych zakupów. Tego dnia nie
polecam shoppingów, ponieważ są ogromne tłumy, a ludzie dosłownie wyrywają
sobie z rąk najatrakcyjniejsze towary (
walki jak z Lidla). Obecnie jednak wyprzedaże
trwają 4 dni - od piątku do poniedziałku,
więc jest czas żeby spokojni wyruszyć na łowy . Poniedziałek jest nazywany
„Cyber Monday”, bo wtedy przecenione są towary sprzedawane przez sklepy
Internetowe (głównie elektronika). Jeżeli polujesz na aparat czy laptopa, to
najlepszy dzień w roku na taki zakup. Ja
i Viki wybrałyśmy się na polowanie do outletowego
centrum handlowego właśnie w weekend. Oprócz kilku prezentów dla rodziny, udało
mi się upolować kilka rzeczy z Nike, Michalela Korsa i Tommy’ego Hilfigera w
atrakcyjnych cenach. Wybrałam się też do
Armani Exchange. Tam udało mi się upolować torebkę ze skóry saffiano i sweter,
obie rzeczy za 60$ (buy one get one free). Taaak… wiem, powinnam oszczędzać, ale trudno
się powstrzymać takim promocjom ;)
Dla Amerykanów Boże
Narodzenie, to głównie 25 grudnia- dzień
wręczania prezentów (Mikołaj J
przychodzi w noc wigilijną). Mogłam więc zapomnieć o rodzinnej atmosferze,
którą tak uwielbiam w polskich Świętach…Chyba nigdy nie widziałam tylu paczek
pod choinką, więc dzieci miały niezły fun odpakowując je. Mój
prezent był także zaskoczeniem, bo
dostałam tablet, o jakim marzyłam. Przy
okazji rozpakowywania prezentów, hostka powiedziała nam, że jest w 3 miesiącu
ciąży. To znaczy, będzie rodzić w lipcu. Wszyscy powinniśmy być podekscytowani,
bo przecież oni już od dawna planowali dziecko. Jeee, szkoda że nikt mi o tym nie powiedział
wcześniej, przed matchem...
Boże Narodzenie spędziliśmy już bez Viktorii. Na pewno fakt,
że była ze mną 1.5 miesiąca pomógł mi
się zaaklimatyzować i nauczyć panować nad dziećmi. Miał to też pewne wady. Viki czuła się bardzo związana z rodziną,
więc próbowała „walczyć” o miłość dzieci, np. pytając je ciągle kogo kochają
bardziej. Pod koniec pobytu to powodowało spięcia między nią a hostami, co było
trudne tez dla mnie. V. najmłodsze
dziecko był bardzo agresywny w stosunku do mnie, prawdopodobnie winił mnie za
wyjazd Viki. Generalnie to i inne
powody: zachowanie reszty dzieciaków (ciągłe konflikty, awantury), brak reakcji
ze strony hostów, tęsknota za rodziną i
wiadomość o kolejnym dziecku w tym chaosie, spowodowały, że Święta były dla
mnie bardzo trudne. Wtedy miałam spory kryzys i poważnie rozważałam rematch. Zdecydowałam jednak,
że spróbuję wytrzymać 5 miesięcy , do
początku maja i uciec do Polski. Kupiłam
bilet powrotny na 5 maja, tak żeby hostka zdążyła sobie jeszcze kogoś znaleźć
przed porodem
Sylwester był już o wiele lepszy J Z dwiema Polskimi au pairkami
Karoliną i Oliwią, wybrałyśmy się do Annapolis, Maryland. To miasto portowe,
znajdują się tam szkoły pilotów i Naval Academy. Miałyśmy iść na imprezę
organizowaną przez miasto, później odpocząć w hotelu i rano wybrać się na zwiedzanie.
Impreza była taka sobie, jednak amerykanie nie przykładają większej wagi do
celebrowania Nowego Roku. W hotelu urządziłyśmy sobie polską imprezę ze
Smirnoffem i disco polo :D. Annapolis jest naprawdę przeurocze i warte zobaczenia. Na szczęście udało się nam trafić na czas kiedy sklepy i domy były udekorowane na święta! Poniżej wrzucam kilka zdjęć z tego przemiłego miejsca:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz